Oto opowiadanie, które napisałem dawno temu, a potem gdzieś je wsadziłem i wszelki słuch o nim zaginął. Odnalazło się dopiero w Boże Narodzenie - jedyny czas w roku kiedy sprzątam swój pokój. Może to opowiadanie nie jest tak dobre jak Smocza Kompania, ale pomyślałem sobie, że ciekawie będzie zobaczyć co inni o nim myślą.
Jako
dziecko szczerze wierzyłem w zjawiska paranormalne. Fascynowałem się UFO,
duchami, zdolnościami parapsychicznymi, wszystkim czego nie dało się
racjonalnie wytłumaczyć. Zawsze starałem się wyjaśnić niewyjaśnione, odnaleźć
sens w niezrozumiałym, bo przecież to, co na co dzień widzimy, nie może być
całą otaczającą nas rzeczywistością. Niestety ostatnio zacząłem w to wątpić.
Pracuję
w wydawnictwie czasopisma „Nieznana
strona nauki”, w dziale poświęconym zjawiskom paranormalnym. Z początku
moja praca była naprawdę interesująca, poznałem między innymi mężczyznę, który
przyciągał do siebie metalowe przedmioty oraz kobietę, która samym dotykiem
wyleczyła mnie z bólu głowy. Niestety z biegiem czasu trafiałem na coraz więcej
oszustów, fałszywych uzdrowicieli i podejrzane wróżbitki. Mój dział zaczął
tracić zainteresowanie.
Najgorsza
była moja ostatnia sprawa, w której robiłem wywiad z mężczyzną rzekomo miewającym
wizje przyszłości. Okazało się, że facet był po prostu chory psychicznie, o
czym przekonałem się nader boleśnie. W trakcie rozmowy niespodziewanie wpadł w
furię i dźgnął mnie nożem. Miałem ogromne szczęście, że wyszedłem z tego żywy,
niemniej jednak po tym wypadku moje życie zaczęło się walić.
Najpierw
zaczęło mi się źle układać z żoną. Ostatnio widziałem ją z jakimś mężczyzną i
za każdym razem kiedy próbuję z nią porozmawiać to traktuje mnie jak powietrze.
Nie mam pojęcia czym ją tak do siebie zraziłem. Jakby nieszczęść było mało
zeszłej środy po raz drugi otarłem się o śmierć. Mało brakowało, a omal nie
wylądowałem pod kołami białej Toyoty, nie rozumiem jak kierowca mógł mnie wtedy
nie zauważyć. Na koniec redaktor naczelny postanowił usunąć z czasopisma mój
dział zjawisk paranormalnych. Rozmowa z nim była jak rzucanie grochem o ścianę,
nawet nie starał się mnie wysłuchać. Jeżeli ten nawiedzony dom również okaże
się oszustwem, będę mógł się pożegnać z robotą.
Dostałem
ostatnio informację, że w budynku na ulicy Mgielnej13 występują tajemnicze zjawiska.
Nie zaprzeczę, dom wyglądał jak rezydencja rodziny Addamsów, wymarzona kryjówka
dla ducha. Odkąd jego właściciel zastrzelił swoją żonę i dzieci, po czym
popełnił samobójstwo, willa stoi opustoszała. Każdy kto później chciał tu
zamieszkać, wyprowadzał się najdalej po upływie miesiąca, twierdząc, że w tym
domu dzieją się dziwne rzeczy. Ostatni lokatorzy opuścili willę osiem lat temu,
od tego czasu budynek zaczął popadać w ruinę, zaś ogród całkiem zmarniał i
obrósł chwastami dając temu miejscu upiorny wygląd.
Zaczekałem
aż się ściemniło. Nie wiadomo co ludzie pomyśleliby sobie, widząc jak włamuję
się do tego domu strachów. Wszedłem od tyłu przez dziurę w zniszczonym
ogrodzeniu, przy którym leżało sporo pustych butelek. Mam nadzieję, że nie
natknę się na jakichś pijaków, chociaż spoglądając na ten okropny, spowity
ciemnością ogród, czułem, że czyha tam na mnie coś o wiele gorszego. Przedarłem
się przez wybujałe chaszcze i dotarłem do tylnych drzwi. W młodości wujek
Stefan nauczył mnie otwierać zamki wygiętym drutem, lecz ta umiejętność okazała
się tutaj zbyteczna, gdyż drzwi były otwarte.
W
środku panowała martwa cisza, przerywana jedynie trzeszczeniem podłogi pod
moimi stopami. Ciemność, cisza i niemal puste pomieszczenie, ta kombinacja
potrafi wywołać w człowieku niepokój, a nawet uczucie czyjejś obecności. Jednak
mnie nie wystarczą same dziwne odczucia. Nie jestem jednym z tych naiwniaków,
którzy wierzą we wszystko co im się wywróży. Abym uznał zjawisko za prawdziwe
muszę posiadać niezbite dowody. Skoro dostałem się do środka, jedyne co mi
pozostało to czekać aż wydarzy się coś niezwykłego. Westchnąłem i rozsiadłem
się na zakurzonym krześle.
Minęły
już dwie godziny i nie usłyszałem nawet jednego, tajemniczego odgłosu.
Zrezygnowany zająłem się zwiedzaniem domu, w nadziei, że może chociaż znajdę
jakieś interesujące pamiątki po byłych lokatorach. Niestety jedyne co znalazłem
to kilka ciemnych płaszczy, wiszących w korytarzu.
Naraz
usłyszałem na dole odgłosy kroków i czyjeś głosy. Myślałem, iż ucieszę się gdy
w końcu zacznie się tu coś dziać, lecz zamiast tego poczułem lekki strach. Mimo
wszystko ciekawość była we mnie silniejsza, więc zaczaiłem się przy schodach i
nie mogłem uwierzyć w to co ujrzałem. Jakieś ciemne zjawy, wsuwały się kolejno do
salonu. Wyglądały jak cienie. Jednak emocje opadły kiedy przyjrzałem się im
bliżej. Zrozumiałem, że to byli zwykli ludzie ubrani w ciemne płaszcze z
kapturami. Chwileczkę, to, że ci ludzie nie są duchami wcale nie oznacza, iż
mogę czuć się bezpiecznie i że nie zrobią mi krzywdy. Kto wie co to za świry,
no bo któż normalny przychodzi tak ubrany, nocą do opuszczonego domu. Tajemnicze
towarzystwo nosiło takie same płaszcze jakie widziałem na górze w korytarzu,
zatem są tu częstymi gośćmi. Jeżeli przyczyną niezwykłych zjawisk na ulicy Mgielnej
13 okażą się imprezy wielbicieli duchów to będę mógł się pożegnać z pracą.
Gratulacje! Twój blog został nominowany do LBA. Szczegóły znajdziesz u mnie http://przed-miloscia-nie-ma-ucieczki.blogspot.co.at/p/nominacje.html
OdpowiedzUsuńCzesć:) Nominowałem Twojego bloga do VBA ;) Po wiecej informacjii zapraszam na :
OdpowiedzUsuńwiedzminskiesiedliszcze.blogspot.com/2014/01/nominacje-do-vba.html
ciekawy sposób pisania. w jakiś podprogowy i... niedosłowny sposób przybliża nas do bohatera. ciekawią mnie ci ludzie w płaszczach więc lecę dalej !
OdpowiedzUsuń