2014-10-01

Smocza Kompania: "Lepszy Świat" - rozdział 1.B

Jeżeli nie zapomnę, to do końca tygodnia umieszczę opis opowiadania w dziale Smocza Kompania.
Tak więc nadal opowiada smok:



Wąwóz Rendon od dawna był miejscem spotkań magicznych istot. Miejsce w którym ludzka noga nigdy nie postała idealnie nadawało się na tak zwane punkty handlowe. W takich to miejscach stworzenia gromadzą się by porozmawiać o interesach i dowiedzieć się o nowinach ze świata. Lubię Rendon, gdyż jako jedno z niewielu punktów handlowych posiada kamienne i drewniane stoły oraz miejsca do siedzenia. Bądź co bądź jest to terytorium gnomów, dla których handel jest rzeczą świętą, zatem dbają o dobro klientów. Dbają również o swoje interesy, niewiele widziałem stołów z wystawionym towarem, przy którym siedział ktoś inny niż gnom w spiczastym kapeluszu. Pozostałe stworzenia musiały rozstawić swój towar na gołej ziemi lub ewentualnie na jakiejś płachcie.
Poza kamieniami szlachetnymi, ziołami, orężem oraz najrozmaitszymi magicznymi przedmiotami gnomy oferowały również przekąski dla podróżnych. Pod sufitem gęsto obrośniętych liśćmi gałęzi drzew, otoczony z trzech stron bujnymi krzakami stał rząd kamiennych bloków. Te niższe służyły do siedzenia, zaś na większych blokach goście stawiali jedzenie i napitki. To miejsce było czymś na kształt ludzkiej oberży, z tym że na otwartym powietrzu. Przy jednym z głazów siedziała biała smoczyca w postaci humanoidalnej rzecz jasna, inaczej by się tutaj nie zmieściła. Niewiele się zmieniła przez te sto lat, nadal jest w świetnej formie.
– Witaj Nillo, dawnośmy się nie wi…
– Slejren! – przywitała mnie z entuzjazmem – Ty stary gadzie, widzę że jeszcze cię nie usiekli.
Stary gadzie” - typowo młodzieżowe przywitanie, Nilla ani trochę nie myśli o tym aby wydorośleć. Następnie białołuska uścisnęła mnie, choć był to gest raczej przyjacielski. Szkoda, gdyż przez chwilę łudziłem się, iż zatęskniła za mną.
– O, i jest też Zurbik. – Zdecydowanie nie szukała mnie z tęsknoty, skoro po chwili tak samo uściskała trolla.
– Widzę, że prawie się nie zmieniłaś Nillo. – Miałem na myśli zarówno jej wygląd jak i niesforny charakter. W przypadku tego pierwszego bardzo się ucieszyłem, lecz co do drugiego moja radość już niestety nie była tak wielka.
– Co ma znaczyć „prawie”? Czy chcesz mi przez to powiedzieć, że się postarzałam? – udała obrażoną – Za to ty Czerwony wcale się nie zmieniłeś i nadal masz mordę paskudną jak u bazyliszka.
– Skoro jestem taki paskudny to dlaczego kiedyś tak chętnie latałaś ze mną nad górskimi szczytami?
Nie sądziłem, że zatęsknię za tym naszym wspólnym przekomarzaniem się, oczywiście nie miało to na celu nikogo urazić, po prostu taka była nasza specyficzna relacja. Ponoć istnieje takie powiedzenie „kto się czubi ten się lubi” i w naszym przypadku wygląda na to, że się sprawdziło.
– Co tam porabiasz Biała? – spytał Zurbik – Słyszelimy, żeś własną bandę zwołała.
– Racja, przez jakiś czas miałam własną kompanię, ale moi towarzysze okazali się parszywymi oszustami i musiałam ich wywalić.
– Słyszałem o tej twojej kompanii. – na mojej paszczy mimowolnie pojawił się uśmieszek – Podobno zamiast starannie dobrać sobie członków, po prostu przygarnęłaś bandę wilkołaków. Każdy smok powie ci, że to elementarny błąd, gdyż jednolita rasowo drużyna staje się nieposłuszna, woli słuchać wyłącznie swoich i niechętnie akceptuje przywództwo smoka.
– No proszę, proszę. Musiałeś jakiegoś maga pożreć skoro tak żeś zmądrzał. – Nilla odgryzła się żartem – A może dla odmiany porozmawiamy o twoich nieudanych próbach zdobycia serca pewnej błękitnołuskiej smoczycy.
A ona niby skąd wie o Zalenie? W sumie nie powinno mnie to dziwić, w końcu mówi się, że smoczyce wszędzie mają swoje uszy.
– Podobno namówiła cię abyś ukradł jednemu królowi magiczny kamień, a później wystawiła cię do wiatru.
Mruknąłem groźnie, aby nie drążyła dalej tego tematu, lecz Nilla nie przejęła się tym zbytnio.
– Chyba nie chciałaś się ze mną spotkać wyłącznie po to, aby się ze mnie ponabijać. – Chociaż skąd mam wiedzieć, może rzeczywiście przyleciała tu tylko po to, aby wykpić mój nieudany związek z Zaleną. Czyżby Nilla przez ten cały czas czuła do mnie jakąś urazę?
– Masz rację, mam do ciebie sprawę. Jednak spodziewałam się, że będzie tu mój znajomy, on by ci wszystko dokładnie wyjaśnił. – stwierdziła smoczyca i rozejrzała się dookoła. Mam tylko nadzieję, iż nie pragnie mi przedstawić jakiegoś swojego nowego chłopaka.
Nie wiedząc jak długo przyjdzie nam czekać, postanowiliśmy spędzić czas na pogawędce przy pieczonym baranie i piwku. Dowiedziałem się co obecnie Nilla porabia, a mianowicie podróżuje po świecie lecząc chore istoty. Białe smoki posiadają niezwykły dar uzdrawiania, który Nilla postanowiła wykorzystać żeby zarobić trochę grosza. Moim zdaniem ta wrodzona moc w ogóle nie pasuje do buntowniczej natury białołuskiej. Im więcej przypominałem sobie jak bardzo lubiłem tą zwariowaną i niepokorną smoczycę, tym bardziej zastanawiałem się cóż takiego ujrzałem w Zalenie Błękitnej. Być może spodobała mi się właśnie dlatego, iż po rozstaniu z Nillą postanowiłem znaleźć dokładne jej przeciwieństwo. Kiedy przypominam sobie dlaczego się rozstaliśmy…
– …Hej, Slejren, zasnąłeś czy umarłeś? – z zamyślenia wybiła mnie moja była – Właśnie przybył mój znajomy.
Do naszego stolika podeszła średniego wzrostu, dwunożna i zakapturzona postać. Miała na sobie stary i wypłowiały, seledynowy płaszcz, a w ręku dzierżyła czarodziejską laskę. Czyżby do wąwozu Rendon zagościł czarodziej? Jednak fakt posiadania laski z magicznym kryształem jeszcze o niczym nie świadczył, gdyż nie tylko ludzie potrafią korzystać z magicznych przedmiotów. Jednak gdy tajemniczy osobnik zrzucił kaptur, ujrzeliśmy pozbawioną zarostu twarz starszego mężczyzny.
– Pozwólcie, że się przedstawię. – rzekł uprzejmym głosem – Zwą mnie…
– Żuk, gdzieś ty był do cholery jasnej?! – Nilla wygarnęła mu za spóźnienie się.
– Wybacz, ale po drodze napadła mnie banda zbójów i musiałem dać im nauczkę. – mag starał się wytłumaczyć.
– Za każdym razem słyszę inną wymówkę. – smoczyca niestety mu nie uwierzyła – Nie powinieneś się spóźniać, zwłaszcza że to tobie zależało na spotkaniu ze Slejrenem.
Ciekawe, cóż takiego może chcieć ode mnie ten czarodziej? Słyszałem co nieco o Żuku, jest on wędrownym magiem, który podróżuje po lasach, górach i wioskach, niosąc pomoc oraz badając cuda natury. Zdarzają się tacy magowie i czarodziejki, którzy zamiast usługiwać królom lub innym bogaczom i dzięki temu żyć dostatnio, wolą podróżować po świecie w starych, wytartych płaszczach. Krążą plotki, iż Żuk wybrał sobie takie, a nie inne życie, bo nie mógł znieść tego jak możni źle traktują ubogi lud, lecz ja sądzę, że prawda jest znacznie prostsza. Zapewne nasz jegomość podpadł gildii magów i teraz tuła się po świecie, ukrywając swoją prawdziwą tożsamość pod pseudonimem Żuk. Kiedy reputacja maga zostanie zszargana, wtedy zwykle przybiera on nowe imię.
– Jeszcze raz najmocniej przepraszam za spóźnienie. Jak już pragnąłem powiedzieć zwą mnie czarodziej Żuk. – Chociaż zabrzmiało to komicznie, mimo to starzec zdołał dodać powagi swoim słowom. Następnie podaliśmy sobie ręce. W przeciwieństwie do większości magów ten nie traktował mnie jak jakiś dziw natury, zawsze to miła odmiana.
– Żuczki to ja najbardziej lubie w sosie grzybowym. – palnął Zurbik.
– Interesujący pomysł, niemniej ja bym polecał żuczki ze skwarkami. – mężczyzna nie przejął się gadaniem trolla i sam odpowiedział dowcipem, co Zurbikowi przypadło do gustu. Od razu zamówił dwie porcje żuczków, jedną dla siebie, a drugą dla nowego kolegi.
– Nie wiedziałem, że masz znajomych wśród czarodziejów. – rzekłem do Nilli.
– Oboje zajmujemy się leczeniem stworzeń, więc nasze drogi czasem się krzyżują. – wyjaśniła obojętnie białołuska.
– Owszem, choć pragnę zaznaczyć, iż swoją magią pomagam nie tylko poprzez uzdrawianie. Prowadzę także badania nad zapomnianymi formami magii. – magowie lubią podkreślać swoją wszechstronność.
– W takim razie do czego panu potrzebny jest taki przerośnięty jaszczur jak ja? Z góry uprzedzam, iż nie godzę się służyć jako królik doświadczalny w jakimś eksperymencie alchemicznym. – niejeden czarodziej marzyłby o tym, by zgłębić tajemnice smoczego organizmu.
– Ależ skąd, proszę się nie obawiać. – zapewnił mnie starzec – Czy słyszał pan może o górze Samaj? Wiele lat temu żyła tam pewna ludzka społeczność, która czciła smoki jako bóstwa. Otóż ta zapomniana cywilizacja zgromadziła wiele drogocennych przedmiotów…
– Aha, czyli chodzi o złoto. Trzeba było mówić tak od razu. – wtrąciłem – Samajowie byli kompletnymi głupcami, dali się wykorzystywać kilku smokom, którzy wmówili im, że są boskimi istotami. Ci ludzie usługiwali smokom, budowali im pomniki oraz ofiarowywali różne kosztowności.
– Jednak mnie bynajmniej nie chodzi o jakieś błyskotki. – stanowczo zaprotestował Żuk, urażony tym, iż miałem o nim tak niskie mniemanie – W okolicach góry Samaj rosły rzadkie odmiany roślin, podobno tamtejsze czarodziejki potrafiły przyrządzać z nich niezwykle potężne mikstury i nie mam na myśli środków odurzających.
– I niech zgadnę. Wewnątrz góry znajduje się skarbiec chroniony zaklęciem i potrzebujesz pomocy smoka, aby je zdjąć. Niestety jeżeli uważasz, że jestem spokrewniony z tamtymi smokami i dzięki temu mogę otworzyć skarbiec, to muszę cię rozczarować.
– Akurat więzy krwi są w tym przypadku bez znaczenia. Przez wiele lat badałem cywilizację Samajów i poznałem zaklęcie otwierające skarbiec, jednak sama formuła nie wystarczy, potrzebny jest jeszcze płomień dwóch smoków. – wyjaśnił czarodziej, po czym, ku mojemu zdziwieniu zaczął się zajadać żuczkami w sosie grzybowym. Wcale mi się to nie wydało ohydne, sam lubię dobrze przyrządzone insekty, lecz ludzie raczej nie gustują w tego typu daniach. Najwidoczniej częste podróże po dzikich terenach złamały jego opory kulinarne.
– Slejren – Nilla poczuła, że w końcu musi się odezwać – zgódź się, dobrze na tym wyjdziesz. Żuk weźmie tylko te swoje eliksiry, a my tyle złota ile zdołamy unieść.
Muszę przyznać, że to dość kusząca oferta. Jednak nie mam pewności czy w ogóle znajdziemy tam jakieś kosztowności. Na wszelki wypadek muszę wynegocjować jakieś wynagrodzenie zabezpieczające, na wypadek gdybyśmy wrócili z pustymi łapami.

***

Dojadłszy żuczki oraz ustaliwszy warunki umowy wróciliśmy w miejsce gdzie stoczyłem bój z Grugalem Zielonym. Mieli tam na nas czekać Rim z kotami oraz workiem klejnotów obiecanych przez gnoma. Niestety nigdzie nie mogliśmy dostrzec płanetnika, gdyż zebrał się tu spory tłum.
Stworzenia wszelkiej maści zebrały się wokół grupy jaszczuropodobnych istot zwanych reptilionami. Są to dość ciekawe osobniki, pod wieloma względami przypominają ludzi, noszą przy sobie miecze i łuki oraz ubrani są w skórzane kabaty. Jednak z wyglądu w niczym nie przypominają homo sapiens, może za wyjątkiem tego, że chodziły na dwóch nogach. Stworzenia te cechowały typowo gadzie oczy w żółtym lub pomarańczowym odcieniu z pionowymi źrenicami. W toku ewolucji musieli utracić ostre pazury, zaś ich jaszczurze pyski były niemal w zaniku, natomiast nadal mogli się poszczycić długimi ogonami. Każdy reptilion miał skórę w innym kolorze: granatowym, żółtym, czarnym, jednak zdecydowanie przeważały różne odcienie zieleni. Ten, który przemawiał miał piaskowy kolor skóry, niestety nie słuchaliśmy go od początku.
–… ludzi jest coraz więcej i zagarniają dla siebie coraz więcej terenów, często zmuszając nas do migracji, bądź ukrywania się. Czy wiecie dlaczego tak się dzieje? Bo my im na to pozwalamy!
Po tej wypowiedzi tłum się wzburzył, jaszczury ledwie zdołały ich uspokoić. Zebrani nie chcieli przyjąć do wiadomości jakoby dobrowolnie godzili się na przesiedlenia. Na szczęście piaskowy reptilion prędko dokończył swoją myśl.
– Tak, my im na to pozwalamy, bo dbamy wyłącznie o własne interesy i niepotrzebnie walczymy między sobą. Żyjemy rozproszeni, w rodzinach, klanach, i watahach, natomiast ludzie mają całe armie do swojej dyspozycji. Nie dziwota, iż uważają, że cały świat należy do nich, jednak nie mają prawa tak myśleć, gdyż my także stąpamy po tej ziemi i to dłużej niż oni! Jedyny sposób, aby powstrzymać ludzką ekspansję to pokazanie im, że istnieje siła zdolna im się oprzeć, siła z którą będą musieli się liczyć. Taką siłę możemy stworzyć tylko wtedy, gdy zjednoczymy wszystkie rasy w jednym, wspólnym celu - do przeciwstawienia się ludzkiej hegemonii!
Swoim przemówieniem reptilion wzbudził mieszane uczucia wśród zgromadzonych. Sporo osób wyraziło w okrzykach swoje poparcie, lecz niektórzy byli nastawieni sceptycznie. Przeciwnicy zjednoczenia uważali, że gadom nie uda się zgromadzić wystarczająco wielu stworzeń, aby przeciwstawić się ludziom, albo też bagatelizowali zagrożenie ze strony homo sapiens twierdząc, że „jakoś to będzie”. Byli również tacy, co za żadne skarby nie zamierzali połączyć sił z wrogą im rasą bądź klanem, innymi słowy własna ich duma była ważniejsza. Ja osobiście wolałem się w to wszystko nie mieszać.
– A zatem nie były to jedynie pogłoski. – westchnął czarodziej.
– O czym mówicie, panie Żuku? – spytałem zaciekawiony.
– W ciągu ostatnich lat słyszałem wieści o tym, że reptilioni gromadzą wokół siebie różne stworzenia. Niestety nie wiem dokładnie jaki jest ich cel. Czy zamierzają wypowiedzieć wojnę ludziom, czy chcą jedynie stworzyć niewielkie oddziały do obrony swoich terytoriów. Wcześniej mieli niewielu zwolenników, lecz po niedawnych pogromach magicznych istot w królestwie Kerganii coraz więcej osób zaczyna poważnie traktować słowa jaszczurów. Czuję w kościach, że szykuje się wojna.
– Mnie ciekawi czy reptilioni faktycznie tworzą armię, aby stawić opór ludziom i czy nie mają zamiaru wykorzystać naiwności pozostałych stworzeń, żeby je sobie potem podporządkować? – nie mogłem wykluczyć takiej możliwości.
– Myślita, że gadzie mordy są takie cwaniaki? – Zurbik podrapał się w czerep.
– Te gady wcale nie są głupie, to wiem na pewno. – stwierdziła Nilla – Bywałam czasem wśród reptilionów i muszę powiedzieć, że ostatnio bardzo się rozwinęły. Jeszcze sto lat temu ich najlepszą bronią był kamienny topór, za to teraz tworzą miecze z hartowanego żelaza oraz dobrej jakości łuki, wcale niegorsze od tych elfich. Nauczyli się też ujeżdżać konie oraz budować wozy i chaty, jednym słowem coraz bardziej upodabniają się do ludzi.
Tylko czy jaszczurom wyjdzie to na dobre? Jedno jest pewne, szykuje się coś wielkiego. Na wszelki wypadek nie będę brał zleceń od reptilionów, dzięki temu być może nie wplączę się w kolejną nieprzyjemną historię. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jakiego figla postanowi mi spłatać los i że wkrótce zostanę wplątany w wydarzenia, które na zawsze odmienią bieg historii.




Przy okazji, czy ktoś dalej jest zainteresowany moim opowiadaniem o wampirach? Bo ostatnio zainteresowanie nim jakoś spadło :(     W tej chwili skupiłem się na smokach i nie wiem, czy opłaca się wracać do wampirów?

6 komentarzy:

  1. Historia zgrabnie się zapowiada. Żuk tak jakoś zdobył moje uznanie, wreszcie jakiś człowiek niezdemonizowany, tylko taki normalny trochę mi tego brakowało.
    Co do opowiadania o wampirach, to może zabrzmię jak grafoman, ale nie pisze się dla zainteresowania, ani bo się opłaca. Znaczy wiem, że komentarze i wejścia są miłe, motywują itp ale to nie one powinny decydować. Jeśli masz historię do opowiedzenia to ją opowiedz, jeśli nie, to nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trochę się źle wyraziłem - pytałem o te wampiry, bo zamierzam się na jakiś czas z nimi wstrzymać. Chyba, że ktoś byłby nimi mocno zainteresowany i chciałby koniecznie dalszy ciąg.

      Usuń
  2. Mam tyły, straszne tyły. Biała przypadła mi do gustu, czerwony powinien trochę się odprężyć. A co do motywów maga, coś mi się wydaje, że wpuści nasze towarzystwo w przysłowiowe maliny. A co do wampirów, jak chcesz pociągnąć kompanię to ja jestem za, do krwiopijców wrócisz potem.
    Pozdrawiam. Ada.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mi się David Icke przypomniał :D Bo podejrzewam, że od tego pana zaczerpnąłeś pomysł na reptilionów :D Ogólnie, w całej tej histerii, najbardziej smuci/bawi mnie fakt, że prawie 13 milionów ludzi w samej Hameryce naprawdę wierzy w istnienie zmiennokształtnych jaszczurów...:D Ale to Hamerka, tego nie zrozumiesz...:D
    Idea wojny rasowej bardzo mi się podoba, ale to już pisałem przy Twoim "trailerze" do nowej części. Konflikt na większą skalę zawsze jest ciekawym elementem opowiadania. No, to lecę nadrabiać dalsze części ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety zawiodę cię ;) Nie znam pana Icke, a pomysł na reptiliony zaczerpnąłem z Heroes III. Pisałeś coś przy trailerze? Bo ja tam nie widzę żadnych komentarzy ~WTF?

      Usuń
    2. Ups, sorry :P Coś mi sie pomieszało :D Ale gdzieś chyba rozmawialiśmy o kolejnej części Smoczej Kompani, gdzie spytałem Cię, cz planujesz jakąś większą wojnę... Myślałem, że to pod trailerem było :P

      Usuń