Tak więc nadal opowiada smok:
Wąwóz Rendon od dawna był
miejscem spotkań magicznych istot. Miejsce w którym ludzka noga nigdy nie
postała idealnie nadawało się na tak zwane punkty handlowe. W takich to
miejscach stworzenia gromadzą się by porozmawiać o interesach i dowiedzieć się
o nowinach ze świata. Lubię Rendon, gdyż jako jedno z niewielu punktów
handlowych posiada kamienne i drewniane stoły oraz miejsca do siedzenia. Bądź
co bądź jest to terytorium gnomów, dla których handel jest rzeczą świętą, zatem
dbają o dobro klientów. Dbają również o swoje interesy, niewiele widziałem
stołów z wystawionym towarem, przy którym siedział ktoś inny niż gnom w
spiczastym kapeluszu. Pozostałe stworzenia musiały rozstawić swój towar na
gołej ziemi lub ewentualnie na jakiejś płachcie.
Poza kamieniami szlachetnymi,
ziołami, orężem oraz najrozmaitszymi magicznymi przedmiotami gnomy oferowały
również przekąski dla podróżnych. Pod sufitem gęsto obrośniętych liśćmi gałęzi
drzew, otoczony z trzech stron bujnymi krzakami stał rząd kamiennych bloków. Te
niższe służyły do siedzenia, zaś na większych blokach goście stawiali jedzenie
i napitki. To miejsce było czymś na kształt ludzkiej oberży, z tym że na
otwartym powietrzu. Przy jednym z głazów siedziała biała smoczyca w postaci
humanoidalnej rzecz jasna, inaczej by się tutaj nie zmieściła. Niewiele się
zmieniła przez te sto lat, nadal jest w świetnej formie.
– Witaj Nillo, dawnośmy się nie
wi…
– Slejren! – przywitała mnie z
entuzjazmem – Ty stary gadzie, widzę że jeszcze cię nie usiekli.
„Stary gadzie” - typowo młodzieżowe przywitanie, Nilla ani trochę
nie myśli o tym aby wydorośleć. Następnie białołuska uścisnęła mnie, choć był
to gest raczej przyjacielski. Szkoda, gdyż przez chwilę łudziłem się, iż
zatęskniła za mną.
– O, i jest też Zurbik. – Zdecydowanie
nie szukała mnie z tęsknoty, skoro po chwili tak samo uściskała trolla.
– Widzę, że prawie się nie
zmieniłaś Nillo. – Miałem na myśli zarówno jej wygląd jak i niesforny charakter.
W przypadku tego pierwszego bardzo się ucieszyłem, lecz co do drugiego moja
radość już niestety nie była tak wielka.
– Co ma znaczyć „prawie”? Czy chcesz mi przez to
powiedzieć, że się postarzałam? – udała obrażoną – Za to ty Czerwony wcale się
nie zmieniłeś i nadal masz mordę paskudną jak u bazyliszka.
– Skoro jestem taki paskudny to
dlaczego kiedyś tak chętnie latałaś ze mną nad górskimi szczytami?
Nie sądziłem, że zatęsknię za tym
naszym wspólnym przekomarzaniem się, oczywiście nie miało to na celu nikogo
urazić, po prostu taka była nasza specyficzna relacja. Ponoć istnieje takie
powiedzenie „kto się czubi ten się lubi” i w naszym przypadku wygląda na to, że
się sprawdziło.
– Co tam porabiasz Biała? –
spytał Zurbik – Słyszelimy, żeś własną bandę zwołała.
– Racja, przez jakiś czas miałam
własną kompanię, ale moi towarzysze okazali się parszywymi oszustami i musiałam
ich wywalić.
– Słyszałem o tej twojej kompanii.
– na mojej paszczy mimowolnie pojawił się uśmieszek – Podobno zamiast starannie
dobrać sobie członków, po prostu przygarnęłaś bandę wilkołaków. Każdy smok
powie ci, że to elementarny błąd, gdyż jednolita rasowo drużyna staje się
nieposłuszna, woli słuchać wyłącznie swoich i niechętnie akceptuje przywództwo
smoka.
– No proszę, proszę. Musiałeś
jakiegoś maga pożreć skoro tak żeś zmądrzał. – Nilla odgryzła się żartem – A
może dla odmiany porozmawiamy o twoich nieudanych próbach zdobycia serca pewnej
błękitnołuskiej smoczycy.
A ona niby skąd wie o Zalenie? W
sumie nie powinno mnie to dziwić, w końcu mówi się, że smoczyce wszędzie mają
swoje uszy.
– Podobno namówiła cię abyś
ukradł jednemu królowi magiczny kamień, a później wystawiła cię do wiatru.
Mruknąłem groźnie, aby nie
drążyła dalej tego tematu, lecz Nilla nie przejęła się tym zbytnio.
– Chyba nie chciałaś się ze mną
spotkać wyłącznie po to, aby się ze mnie ponabijać. – Chociaż skąd mam
wiedzieć, może rzeczywiście przyleciała tu tylko po to, aby wykpić mój nieudany
związek z Zaleną. Czyżby Nilla przez ten cały czas czuła do mnie jakąś urazę?
– Masz rację, mam do ciebie
sprawę. Jednak spodziewałam się, że będzie tu mój znajomy, on by ci wszystko
dokładnie wyjaśnił. – stwierdziła smoczyca i rozejrzała się dookoła. Mam tylko
nadzieję, iż nie pragnie mi przedstawić jakiegoś swojego nowego chłopaka.
Nie wiedząc jak długo przyjdzie
nam czekać, postanowiliśmy spędzić czas na pogawędce przy pieczonym baranie i
piwku. Dowiedziałem się co obecnie Nilla porabia, a mianowicie podróżuje po
świecie lecząc chore istoty. Białe smoki posiadają niezwykły dar uzdrawiania,
który Nilla postanowiła wykorzystać żeby zarobić trochę grosza. Moim zdaniem ta
wrodzona moc w ogóle nie pasuje do buntowniczej natury białołuskiej. Im więcej
przypominałem sobie jak bardzo lubiłem tą zwariowaną i niepokorną smoczycę, tym
bardziej zastanawiałem się cóż takiego ujrzałem w Zalenie Błękitnej. Być może
spodobała mi się właśnie dlatego, iż po rozstaniu z Nillą postanowiłem znaleźć dokładne
jej przeciwieństwo. Kiedy przypominam sobie dlaczego się rozstaliśmy…
– …Hej, Slejren, zasnąłeś czy
umarłeś? – z zamyślenia wybiła mnie moja była – Właśnie przybył mój znajomy.
Do naszego stolika podeszła
średniego wzrostu, dwunożna i zakapturzona postać. Miała na sobie stary i
wypłowiały, seledynowy płaszcz, a w ręku dzierżyła czarodziejską laskę. Czyżby do
wąwozu Rendon zagościł czarodziej? Jednak fakt posiadania laski z magicznym
kryształem jeszcze o niczym nie świadczył, gdyż nie tylko ludzie potrafią
korzystać z magicznych przedmiotów. Jednak gdy tajemniczy osobnik zrzucił
kaptur, ujrzeliśmy pozbawioną zarostu twarz starszego mężczyzny.
– Pozwólcie, że się przedstawię.
– rzekł uprzejmym głosem – Zwą mnie…
– Żuk, gdzieś ty był do cholery
jasnej?! – Nilla wygarnęła mu za spóźnienie się.
– Wybacz, ale po drodze napadła
mnie banda zbójów i musiałem dać im nauczkę. – mag starał się wytłumaczyć.
– Za każdym razem słyszę inną
wymówkę. – smoczyca niestety mu nie uwierzyła – Nie powinieneś się spóźniać,
zwłaszcza że to tobie zależało na spotkaniu ze Slejrenem.
Ciekawe, cóż takiego może chcieć
ode mnie ten czarodziej? Słyszałem co nieco o Żuku, jest on wędrownym magiem,
który podróżuje po lasach, górach i wioskach, niosąc pomoc oraz badając cuda
natury. Zdarzają się tacy magowie i czarodziejki, którzy zamiast usługiwać
królom lub innym bogaczom i dzięki temu żyć dostatnio, wolą podróżować po
świecie w starych, wytartych płaszczach. Krążą plotki, iż Żuk wybrał sobie
takie, a nie inne życie, bo nie mógł znieść tego jak możni źle traktują ubogi
lud, lecz ja sądzę, że prawda jest znacznie prostsza. Zapewne nasz jegomość
podpadł gildii magów i teraz tuła się po świecie, ukrywając swoją prawdziwą
tożsamość pod pseudonimem Żuk. Kiedy reputacja maga zostanie zszargana, wtedy
zwykle przybiera on nowe imię.
– Jeszcze raz najmocniej
przepraszam za spóźnienie. Jak już pragnąłem powiedzieć zwą mnie czarodziej
Żuk. – Chociaż zabrzmiało to komicznie, mimo to starzec zdołał dodać powagi
swoim słowom. Następnie podaliśmy sobie ręce. W przeciwieństwie do większości
magów ten nie traktował mnie jak jakiś dziw natury, zawsze to miła odmiana.
– Żuczki to ja najbardziej lubie
w sosie grzybowym. – palnął Zurbik.
– Interesujący pomysł, niemniej
ja bym polecał żuczki ze skwarkami. – mężczyzna nie przejął się gadaniem trolla
i sam odpowiedział dowcipem, co Zurbikowi przypadło do gustu. Od razu zamówił
dwie porcje żuczków, jedną dla siebie, a drugą dla nowego kolegi.
– Nie wiedziałem, że masz
znajomych wśród czarodziejów. – rzekłem do Nilli.
– Oboje zajmujemy się leczeniem
stworzeń, więc nasze drogi czasem się krzyżują. – wyjaśniła obojętnie
białołuska.
– Owszem, choć pragnę zaznaczyć,
iż swoją magią pomagam nie tylko poprzez uzdrawianie. Prowadzę także badania
nad zapomnianymi formami magii. – magowie lubią podkreślać swoją
wszechstronność.
– W takim razie do czego panu
potrzebny jest taki przerośnięty jaszczur jak ja? Z góry uprzedzam, iż nie
godzę się służyć jako królik doświadczalny w jakimś eksperymencie alchemicznym.
– niejeden czarodziej marzyłby o tym, by zgłębić tajemnice smoczego organizmu.
– Ależ skąd, proszę się nie
obawiać. – zapewnił mnie starzec – Czy słyszał pan może o górze Samaj? Wiele
lat temu żyła tam pewna ludzka społeczność, która czciła smoki jako bóstwa.
Otóż ta zapomniana cywilizacja zgromadziła wiele drogocennych przedmiotów…
– Aha, czyli chodzi o złoto.
Trzeba było mówić tak od razu. – wtrąciłem – Samajowie byli kompletnymi
głupcami, dali się wykorzystywać kilku smokom, którzy wmówili im, że są boskimi
istotami. Ci ludzie usługiwali smokom, budowali im pomniki oraz ofiarowywali
różne kosztowności.
– Jednak mnie bynajmniej nie
chodzi o jakieś błyskotki. – stanowczo zaprotestował Żuk, urażony tym, iż
miałem o nim tak niskie mniemanie – W okolicach góry Samaj rosły rzadkie
odmiany roślin, podobno tamtejsze czarodziejki potrafiły przyrządzać z nich
niezwykle potężne mikstury i nie mam na myśli środków odurzających.
– I niech zgadnę. Wewnątrz góry
znajduje się skarbiec chroniony zaklęciem i potrzebujesz pomocy smoka, aby je
zdjąć. Niestety jeżeli uważasz, że jestem spokrewniony z tamtymi smokami i
dzięki temu mogę otworzyć skarbiec, to muszę cię rozczarować.
– Akurat więzy krwi są w tym
przypadku bez znaczenia. Przez wiele lat badałem cywilizację Samajów i poznałem
zaklęcie otwierające skarbiec, jednak sama formuła nie wystarczy, potrzebny
jest jeszcze płomień dwóch smoków. – wyjaśnił czarodziej, po czym, ku mojemu
zdziwieniu zaczął się zajadać żuczkami w sosie grzybowym. Wcale mi się to nie
wydało ohydne, sam lubię dobrze przyrządzone insekty, lecz ludzie raczej nie
gustują w tego typu daniach. Najwidoczniej częste podróże po dzikich terenach
złamały jego opory kulinarne.
– Slejren – Nilla poczuła, że w
końcu musi się odezwać – zgódź się, dobrze na tym wyjdziesz. Żuk weźmie tylko
te swoje eliksiry, a my tyle złota ile zdołamy unieść.
Muszę przyznać, że to dość
kusząca oferta. Jednak nie mam pewności czy w ogóle znajdziemy tam jakieś
kosztowności. Na wszelki wypadek muszę wynegocjować jakieś wynagrodzenie
zabezpieczające, na wypadek gdybyśmy wrócili z pustymi łapami.
***
Dojadłszy żuczki oraz ustaliwszy
warunki umowy wróciliśmy w miejsce gdzie stoczyłem
bój z Grugalem Zielonym. Mieli tam na nas czekać Rim z kotami oraz workiem
klejnotów obiecanych przez gnoma. Niestety nigdzie nie mogliśmy dostrzec
płanetnika, gdyż zebrał się tu spory tłum.
Stworzenia wszelkiej maści zebrały
się wokół grupy jaszczuropodobnych istot zwanych reptilionami. Są to dość
ciekawe osobniki, pod wieloma względami przypominają ludzi, noszą przy sobie
miecze i łuki oraz ubrani są w skórzane kabaty. Jednak z wyglądu w niczym nie przypominają
homo sapiens, może za wyjątkiem tego, że chodziły na dwóch nogach. Stworzenia
te cechowały typowo gadzie oczy w żółtym lub pomarańczowym odcieniu z pionowymi
źrenicami. W toku ewolucji musieli utracić ostre pazury, zaś ich jaszczurze
pyski były niemal w zaniku, natomiast nadal mogli się poszczycić długimi ogonami.
Każdy reptilion miał skórę w innym kolorze: granatowym, żółtym, czarnym, jednak
zdecydowanie przeważały różne odcienie zieleni. Ten, który przemawiał miał
piaskowy kolor skóry, niestety nie słuchaliśmy go od początku.
–… ludzi jest coraz więcej i
zagarniają dla siebie coraz więcej terenów, często zmuszając nas do migracji,
bądź ukrywania się. Czy wiecie dlaczego tak się dzieje? Bo my im na to
pozwalamy!
Po tej wypowiedzi tłum się
wzburzył, jaszczury ledwie zdołały ich uspokoić. Zebrani nie chcieli przyjąć do
wiadomości jakoby dobrowolnie godzili się na przesiedlenia. Na szczęście
piaskowy reptilion prędko dokończył swoją myśl.
– Tak, my im na to pozwalamy, bo
dbamy wyłącznie o własne interesy i niepotrzebnie walczymy między sobą. Żyjemy
rozproszeni, w rodzinach, klanach, i watahach, natomiast ludzie mają całe armie
do swojej dyspozycji. Nie dziwota, iż uważają, że cały świat należy do nich,
jednak nie mają prawa tak myśleć, gdyż my także stąpamy po tej ziemi i to dłużej
niż oni! Jedyny sposób, aby powstrzymać ludzką ekspansję to pokazanie im, że
istnieje siła zdolna im się oprzeć, siła z którą będą musieli się liczyć. Taką
siłę możemy stworzyć tylko wtedy, gdy zjednoczymy wszystkie rasy w jednym,
wspólnym celu - do przeciwstawienia się ludzkiej hegemonii!
Swoim przemówieniem reptilion
wzbudził mieszane uczucia wśród zgromadzonych. Sporo osób wyraziło w okrzykach
swoje poparcie, lecz niektórzy byli nastawieni sceptycznie. Przeciwnicy
zjednoczenia uważali, że gadom nie uda się zgromadzić wystarczająco wielu stworzeń,
aby przeciwstawić się ludziom, albo też bagatelizowali zagrożenie ze strony
homo sapiens twierdząc, że „jakoś to
będzie”. Byli również tacy, co za żadne skarby nie zamierzali połączyć sił
z wrogą im rasą bądź klanem, innymi słowy własna ich duma była ważniejsza. Ja
osobiście wolałem się w to wszystko nie mieszać.
– A zatem nie były to jedynie
pogłoski. – westchnął czarodziej.
– O czym mówicie, panie Żuku? –
spytałem zaciekawiony.
– W ciągu ostatnich lat słyszałem
wieści o tym, że reptilioni gromadzą wokół siebie różne stworzenia. Niestety
nie wiem dokładnie jaki jest ich cel. Czy zamierzają wypowiedzieć wojnę
ludziom, czy chcą jedynie stworzyć niewielkie oddziały do obrony swoich
terytoriów. Wcześniej mieli niewielu zwolenników, lecz po niedawnych pogromach
magicznych istot w królestwie Kerganii coraz więcej osób zaczyna poważnie traktować
słowa jaszczurów. Czuję w kościach, że szykuje się wojna.
– Mnie ciekawi czy reptilioni
faktycznie tworzą armię, aby stawić opór ludziom i czy nie mają zamiaru
wykorzystać naiwności pozostałych stworzeń, żeby je sobie potem podporządkować?
– nie mogłem wykluczyć takiej możliwości.
– Myślita, że gadzie mordy są
takie cwaniaki? – Zurbik podrapał się w czerep.
– Te gady wcale nie są głupie, to
wiem na pewno. – stwierdziła Nilla – Bywałam czasem wśród reptilionów i muszę
powiedzieć, że ostatnio bardzo się rozwinęły. Jeszcze sto lat temu ich
najlepszą bronią był kamienny topór, za to teraz tworzą miecze z hartowanego
żelaza oraz dobrej jakości łuki, wcale niegorsze od tych elfich. Nauczyli się
też ujeżdżać konie oraz budować wozy i chaty, jednym słowem coraz bardziej
upodabniają się do ludzi.
Tylko czy jaszczurom wyjdzie to
na dobre? Jedno jest pewne, szykuje się coś wielkiego. Na wszelki wypadek nie
będę brał zleceń od reptilionów, dzięki temu być może nie wplączę się w kolejną
nieprzyjemną historię. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jakiego figla postanowi mi
spłatać los i że wkrótce zostanę wplątany w wydarzenia, które na zawsze odmienią
bieg historii.
Przy okazji, czy ktoś dalej jest zainteresowany moim opowiadaniem o wampirach? Bo ostatnio zainteresowanie nim jakoś spadło :( W tej chwili skupiłem się na smokach i nie wiem, czy opłaca się wracać do wampirów?
Historia zgrabnie się zapowiada. Żuk tak jakoś zdobył moje uznanie, wreszcie jakiś człowiek niezdemonizowany, tylko taki normalny trochę mi tego brakowało.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania o wampirach, to może zabrzmię jak grafoman, ale nie pisze się dla zainteresowania, ani bo się opłaca. Znaczy wiem, że komentarze i wejścia są miłe, motywują itp ale to nie one powinny decydować. Jeśli masz historię do opowiedzenia to ją opowiedz, jeśli nie, to nie.
Może trochę się źle wyraziłem - pytałem o te wampiry, bo zamierzam się na jakiś czas z nimi wstrzymać. Chyba, że ktoś byłby nimi mocno zainteresowany i chciałby koniecznie dalszy ciąg.
UsuńMam tyły, straszne tyły. Biała przypadła mi do gustu, czerwony powinien trochę się odprężyć. A co do motywów maga, coś mi się wydaje, że wpuści nasze towarzystwo w przysłowiowe maliny. A co do wampirów, jak chcesz pociągnąć kompanię to ja jestem za, do krwiopijców wrócisz potem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Ada.
Aż mi się David Icke przypomniał :D Bo podejrzewam, że od tego pana zaczerpnąłeś pomysł na reptilionów :D Ogólnie, w całej tej histerii, najbardziej smuci/bawi mnie fakt, że prawie 13 milionów ludzi w samej Hameryce naprawdę wierzy w istnienie zmiennokształtnych jaszczurów...:D Ale to Hamerka, tego nie zrozumiesz...:D
OdpowiedzUsuńIdea wojny rasowej bardzo mi się podoba, ale to już pisałem przy Twoim "trailerze" do nowej części. Konflikt na większą skalę zawsze jest ciekawym elementem opowiadania. No, to lecę nadrabiać dalsze części ^^
Niestety zawiodę cię ;) Nie znam pana Icke, a pomysł na reptiliony zaczerpnąłem z Heroes III. Pisałeś coś przy trailerze? Bo ja tam nie widzę żadnych komentarzy ~WTF?
UsuńUps, sorry :P Coś mi sie pomieszało :D Ale gdzieś chyba rozmawialiśmy o kolejnej części Smoczej Kompani, gdzie spytałem Cię, cz planujesz jakąś większą wojnę... Myślałem, że to pod trailerem było :P
Usuń