Rima
odnaleźliśmy w jadalni. Mały, niebieskawy stworek, przypominający dziecko, bawił
się z dwoma kotami. Jeden był czarny jak sadza, a drugi miał futro białe niczym
śnieg.
–
Rim, uduszę cię! – krzyknąłem i mało mnie obchodziło, czy płanetnika w ogóle
można udusić – Obiecałeś zdobyć prawdziwy księżycowy kryształ, wyszedłem przez
ciebie na głupca, przed Zaleną!
Stworek
podleciał pod samo sklepienie jaskini, zanim zdążyłem go capnąć.
–
A cóż to się stało, błękitnołuska się rozmyśliła? – spytał zaskoczony.
–
Nie, to ty nawaliłeś, latający pryszczu – dopiekł mu Zurbik. – A chłopina tak
się starał zaimponować kobicie. Przez ciebie smocza schadzka spełzła na niczym,
leśny duszku.
–
Dla twojej informacji, żabi pysku – zripostował płanetnik – jestem duchem
pogodowym. A co się tyczy kryształu to przysięgam Slejren, myślałem, że
dostałem do ręki oryginał. To wszystko wina mej znajomej rusałki, oszukała
mnie, podstępna żmija, a jaką cenę zaśpiewała w zamian za…
–
Zwykły, bezużyteczny kamień! – dokończyłem, po czym zrezygnowany usiadłem przy
stole. Para kotów zaczęła się łasić koło moich nóg, chcąc mnie pocieszyć.
–
Nie martw się, Zalena to mądra dziewczyna, na pewno pozna się na tobie –
twierdziła biała kocica o imieniu Kima, nie przekonując mnie jednak.
–
Akurat – rzekł jej pokryty czarną sierścią towarzysz zabaw, Kalin – jeżeli chodzi o chłopaków, to
dziewczyny nie potrafią zachować się rozsądnie.
Urażona
kocica pogoniła kolegę. Pewnie się zastanawiacie jak to jest możliwe, że ta
dwójka dachowców w ogóle potrafi mówić. Otóż nie są oni zwykłymi zwierzętami,
zostali wychodowani przez jedną czarownicę, która znudziwszy się swoimi
pupilami wyrzuciła ich z domu. Przypadek sprawił, że spotkałem Kalina i Kimę.
Wyglądały wtedy jak małe, zabiedzone kotki, a teraz tyle w nich energii,
czasami myślę, że nawet aż za dużo.
–
Jak tak dalej pójdzie Demorg sprzątnie mi Zalenę sprzed nozdrzy – westchnąłem.
–
Błękitnołuska znów wspominała o Demorgu? Och, mój drogi panie – roześmiał się
Rim – Ona w ten sposób z tobą pogrywa. Wie, iż czarny smok działa ci na nerwy,
zachęca cię w ten sposób, abyś bardziej się o nią starał.
–
Tak myślisz? – miałem szczerą nadzieję, że płanetnik mówił prawdę.
–
Slejren, nie słuchaj go, bo się znowu tylko ośmieszysz – ostrzegł mnie Zurbik,
po czym zwrócił się do płanetnika. – Od kiedy to duszku jesteś specjalistą
od kobit? Jeśli mnie pamięć nie myli, dałeś się nieźle wycyckać jednej rusałce.
–
Rzekł ten, któremu żona niedawno doprawiła rogi do łysej pały.
–
Orzesz ty! – troll zaczął uganiać się za płanetnikiem, wywracając po drodze wszystkie
graty. Ci dwaj ciągle się kłócą, lecz to jedynie przejaw ich dziwnej przyjaźni.
W rzeczywistości nie mogliby bez siebie żyć.
–
Uspokójcie się! – przywołałem wszystkich do porządku. – Musimy wymyślić jak zdobyć
księżycowy kryształ, to jedyny sposób, abym odzyskał twarz przed Zaleną.
–
Szukałem go wszędzie Slejrenie, sprawdziłem każdy trop, każdą pogłoskę…
–
Kryształ znajduje się w posiadaniu króla Miralda – uciąłem.
–
Miralda? – odezwał się Zurbik. – Ci rycerze, którym capnąłem koniki gadali coś o
nim. Podobno wydaje przyjęcie na zamku, i ma być turniej o jakąś księżniczkę.
Wszyscy rycerze z okolicy będą mordować się za rękę kobity.
–
Oraz za tron całkiem sporego królestwa – dodał ironicznie płanetnik.
Zdecydowany
na to co chciałem uczynić, wstałem i oznajmiłem.
–
W takim razie wprosimy się na przyjęcie króla Miralda.
Wszyscy
spojrzeli na mnie niepewnym wzrokiem. Zurbik pierwszy wyjawił swoje
wątpliwości.
– Slejren, no co ty… – podrapał się w swój
łysy, zielony czerep. – Splądrować jakąś tam wiochę to jeszcze małe piwo, ale
atak na zamek… Jeśli w ogóle to przeżyjemy, ściągniemy se na kark pół
królestwa.
–
A kto mówił o jakimś atakowaniu? Nie znamy innych sposobów na rozwiązywanie
problemów niż użycie siły? Siła jest dobra dla głupich rycerzy, którzy zabijają
niewinne istoty dla sławy, albo pojedynkują się o białogłowę, jak o jakieś
trofeum. Chodźcie za mną.
Zaprowadziłem
przyjaciół do krypty ze skarbami. Wyjąłem z ozdobnego puzderka pięć jednakowych
medalionów.
– Mam nadzieję, że pozostało w nich jeszcze trochę magii.
Widząc je Rim od razu domyślił się jaki był mój plan.
– Mam nadzieję, że pozostało w nich jeszcze trochę magii.
Widząc je Rim od razu domyślił się jaki był mój plan.
–
Pragniesz byśmy udawali ludzi i na dodatek szlachciców? Ten plan nie może się
udać. Żadne z was nie ma pojęcia jak należy się zachowywać w wyższych sferach.
–
Wystarczy, że ty znasz się na dworskiej etykiecie, Rim. Przedstawisz się jako
hrabia z jakiegoś odległego księstwa, o którym król nigdy nie słyszał. Ja będę
twoim ubogim krewnym, wiem co nieco o zwyczajach ludzi, zaś pozostali będą
twoją służbą, na służbę mało kto zwraca uwagę.
–
Slejren – płanetnik wciąż pozostawał sceptyczny – ze wszystkich twych szalonych
pomysłów ten jest najbardziej… – nagle zamyślił się. Po chwili, z szyderczym
uśmiechem na twarzy spojrzał na Zurbkia. – Zatem mam być jakimś możnowładcą, a
pozostali moją służbą?
Troll
domyślił się co chodziło po głowie Rimowi i stanowczo zaprotestował.
–
O nie! Nie będę usługiwać temu kurduplowi! A poza tym nie chcę się zmieniać w
ludzia, są mali i brzydcy! – rzekł wielki jak niedźwiedź, łysy, zielonkawy i
długouchy stwór o nosie jak kartofel.
–
A my chętnie zwiedzimy królewski zamek, nigdy nie byliśmy w takim miejscu – Kimie
spodobał się mój plan, a Kalin wyraźnie ją popierał.
–
Zatem cztery głosy za i jeden przeciw, demokracja zwyciężyła, przykro mi
Zurbik – musiałem go jakoś zmusić, by mi pomógł. Ktoś musi upilnować Kalina i
Kimę, tych dwoje psotników. Im dłużej o tym myślę, sam zaczynam mieć
wątpliwości, czy to na pewno mądry pomysł.
następny rozdział
Mam nadzieję, że wam się podobało. Chętnie poznam wasze opinie :)
Jaka ekumenia :D Hmm ale trochę mi się nie zgadza - to główny bohater w końcu woli "parę w pysku", jak mówił w pierwszym rozdziale, czy pomysł? Chyba, że to kwestia przestrachu przed atakiem na zamek :p
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, dlaczego dodajesz nowe wpisy jako strony na blogu zamiast jako nowe posty? Przez to mi nie ściąga powiadomień o nowych wpisach na bloglovin :(
Cieszę się, że ci się podoba :) Co do "pary w pysku", to nie chodziło mu o sposób atakowania zamku. W tamtym fragmencie smok wyjaśniał, że nie interesuje się magią (tak jak smoczyca), i że potrafi sobie radzić bez niej.
UsuńZaś co do wpisów to cały czas dopracowuję bloga. W razie czego, kiedy pojawia się nowy fragment to zawsze umieszczam nowy post o tytule "bieżące rozdziały" z aktualnymi informacjami.
Smoki, magia i broń biała ^^ To jest to co uwielbiam. Chociaż raczej jestem większym fanem podgatunku dark fantasy, ale to juz kwestia gustu :) Zacząłem czytać tak trochę od tyłu, jednak po szóstym rozdziale przeszedłem do początków, bo warto!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam: http://wiedzminskiesiedliszcze.blogspot.com/
Robi się ciekawie ;). Nie wiem czemu, ale Rim w mojej wyobraźni kreował się jako ktoś wyższy od samego bohatera. Pewnie dlatego, że umiał zdobyć taki kamień. Wyszło jednak inaczej. W dodatku został oszukany. Ciekawe, co też chciała od niego ta rusałka. Jak to głosi przysłowie:"Kto się czubi, ten się lubi". Może nie umieją inaczej się dogadać ;p. Troll widać, że bardzo broni Slejrena(trudno mi zapamiętać to imię ;p i kojarzy mi się z pewnym zespołem). Czuję, że może być zabawnie, jeżeli zamienią się w ludzi. Chyba jednak zwierzętom jest trudniej zachowywać się jak ludzie niż na odwrót. Właśnie w tym wszystkim zastawiało mnie, czemu koty umieją mówić, więc doskonale ubiegłeś moje pytanie ;). Cóż, naprawdę dawno nie czytałam niczego, gdzie to zwierzęta są bohaterami głównymi, a swoim opowiadaniem mnie przyciągnąłeś do czytania, co oznacza, że mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńRim lubi się kreować na bohatera, którym wcale nie jest.
UsuńSą wakacje, jest i czas, żeby czytać.
OdpowiedzUsuńBardzo często stawiasz przecinek zamiast kropki i to jest błędem. W jednym zdaniu zawierasz kilka informacji, zamiast to rozbić je na kilka zdań. Ale to da się wypracować.
Ożesz!
OdpowiedzUsuńKobiety i mężczyźni nigdy nie potrafią się zrozumieć' nawet jeśli to smoki.