2014-01-15

Tajni Imigranci - rozdział 1


Nie ma to jak rozpocząć dzień od zwolnienia z pracy. Sam nie wiem jakim sposobem wysiliłem się na tę ironię, byłem tak wkurzony, że najchętniej chwyciłbym pierwszy z brzegu przedmiot i rzucił nim w mojego szefa. Rozejrzałem się po jego biurku, do wyboru miałem aparat telefoniczny, stertę papierów, oraz kubek pełen gorącej kawy. Ta ostatnia opcja wydała mi się szczególnie kusząca. Postanowiłem jednak raz jeszcze spróbować porozmawiać z szefem jak z ludzką istotą.
– Szefie, rozumiem, że firma ma trudności finansowe, ale dlaczego akurat ja? Pracuję tutaj prawie siedem lat i nigdy nie było ze mną żadnych problemów.
– To wy tak sądzicie Skalski. – szorstko odparł szef – Z tego co ja słyszałem robicie sobie przerwy wedle własnego uznania.
– To jakaś kompletna bzdura, ja nigdy nie…
– Dosyć, nie chcę słuchać waszych tłumaczeń. Życzę powodzenia w nowej pracy.
Nawet nie raczył spojrzeć mi w oczy. Po prostu wyrzucił mnie jak zbędny towar, nie mogłem jedynie zrozumieć dlaczego, gdyż wbrew temu co mówił przykładałem się do swoich obowiązków. Nagle przypomniałem sobie bratanka szefa, który niedawno zaczął u nas pracować.
– A więc to tak. Wyrzucasz doświadczonego pracownika, żeby zrobić miejsce dla smarkacza, który nie potrafi nawet równo poukładać towaru na półkach.
– To nie wasz interes Skalski kogo zatrudniam. – warknął do mnie szef.
Nie mogłem dłużej znieść jego aroganckiego tonu. Siedział na tym swoim foteliku, niczym król na tronie, a cały personel traktował jak niewolników. Walnąłem pięścią w biurko i posypały się iskry – dosłownie. Zwykle nad tym panuję, lecz czasami, pod wpływem silnych emocji tracę kontrolę. Szef wzdrygnął się na widok wyładowań elektrycznych skaczących po mojej dłoni, ale prędko się opanował.
– Panuj nad sobą, co będzie jak któryś z ludzi cię zobaczy.
Nie znosiłem go, lecz w tej kwestii miał rację, tacy jak my powinni przede wszystkim pilnować swoich „sekretów”. Wygarnąłem byłemu szefowi to co o nim od dawna myślałem, nie szczędząc przy tym niecenzuralnych wyrażeń, po czym wyszedłem z jego gabinetu. Pech chciał, że tuż przed opuszczeniem budynku przypomniałem sobie o swoich gratach. Rozgniewany udałem się do pokoju pracowników, by opróżnić swoją szafkę.
W naszym hipermarkecie pracuje sporo takich „niezwykłych” osób jak ja, chociaż w ostatnim roku zaczęło nas ubywać. Posiadamy nawet specjalnie wydzielone pomieszczenie, w którym możemy na chwilę odpocząć od udawania zwyczajnych ludzi. Ciągłe ukrywanie swej prawdziwej tożsamości bywa męczące, tutaj możemy chociaż swobodnie porozmawiać.
O tej porze dnia pokój był pusty. Nigdzie mi się nie spieszyło, pomyślałem więc, że na pożegnanie zaparzę sobie kawy na koszt firmy. Usiadłem w kącie i zanim zdążyłem włączyć czajnik, do środka wszedł Mateusz, ten niewydarzony bratanek szefa, który wygryzł mnie z roboty. Siedziałem skryty za szafą, więc mnie nie zauważył.
– Chodź, nikogo nie ma. – rzekł do Adama, kolegi, z którym przepracowałem tutaj parę ładnych lat.
– Jesteś pewien, że tutaj nikt tego nie znajdzie? – Adam wyraźnie był czymś zaniepokojony, w przeciwieństwie do Mateusza, któremu dopisywał humor.
– Nie spinaj się tak, bo ci guma w gaciach pęknie.
Te jego szczeniackie odzywki działały mi na nerwy, chłopak pracuje u nas dopiero od tygodnia, a rozzuchwalił się jak sekretarka szefa. No cóż, w końcu nie musi się martwić, że jego wujaszek wyrzuci go z roboty, tak jak mnie. Zdziwiłem się, że Adam w ogóle zadaje się z kimś takim.
– Szef nie zorientuje się, że podprowadziliśmy mu towar?
– Spoko, wujcio nie ma pojęcia, że cokolwiek o tym wiem. – Mateusz uspokoił Adama – Pomyśli, że to któryś z jego dostawców. Towar będzie bezpieczny, odbierzemy go sobie po robocie.
Chłopak włożył coś do jednej ze skrytek, po czym obaj prędko opuścili pokój. Cała ta sytuacja mocno mnie zaintrygowała, jakiż to drogocenny towar byłby wart kradzieży w naszym markecie? Sprowadzamy tu same najtańsze produkty, z czego większość to artykuły spożywcze. Z ciekawości poszedłem obejrzeć skrytkę Mateusza i ku mojemu zaskoczeniu odkryłem, że szafka nie była zamknięta. Zajrzałem do środka i wyciągnąłem wypchaną po brzegi torbę. Kiedy ją otworzyłem, aż mnie zatkało.
– A więc to taki towar. – szepnąłem sam do siebie – Szef wywala mnie z roboty, gdyż rzekomo firma nie ma pieniędzy, a tymczasem sam dorabia sobie na handlu… – z wrażenia nie mogłem wypowiedzieć tego słowa. Jedno było pewne, ten kurdupel, dla którego pracowałem siedem lat okazał się większą gnidą niż sądziłem.
Nie mogłem uwierzyć w głupotę tego smarkacza Mateusza. Ukrywając tak cenny towar zapomniał zamknąć skrytkę. Teraz zapłaci za swoją lekkomyślność, gdyż należy mi się jakaś rekompensata za utratę pracy. Nikt mnie nie widział, więc nikt się nie dowie, że ja to zabrałem. Nie namyślając się długo wyszedłem z pokoju, trzymając w ręku nadzieję na lepsze życie.


10 komentarzy:

  1. Zaciekawiłeś mnie i to bardzo. Fantastyka to zdecydowanie to, za czym przepadam najbardziej. Masz przyjemny styl pisania, czyta się lekko i nawet nie zauważasz, kiedy skończył się rozdział. Nic tylko czytać dalej. Życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i to bardzo :-)
      Polecam ci również Smoczą Kompanię

      Usuń
    2. Na pewno przeczytam, bez dwóch zdań :)

      Usuń
  2. Gdyby nie jedna osoba, która mnie poinformowała o tym blogu, z pewnością bym go nie znalazł. A szkoda, bo choć "Smocza Kompania" nie przypadła mi do gustu, to opowiadanie akurat mi się spodobało i zamierzam przeczytać je do końca.
    Pozdrawiam,
    A.J.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako, że mam dziwną manię pisania komentarzy już w trakcie czytania to zrobię tak i teraz. Czyli może być długi.
    Po pierwsze: moje biedne oczęta. Pierwszy akapit a one już chcą uciec. Dość straszny masz ten styl bloga, ale niestety nie ty jedyny. Nie wiem dlaczego ludzie myślą, że jak wezmą czarne tło i szarą czcionkę to już jest dobrze. Na prawdę nie jest. Ani trochę. ;-; Już pominę czerwone akcenty, wcale źle to nie wygląda, po prostu jest bolące.
    Czyli piszesz w pierwszej osobie. Ciekawie.
    Aaaaa! Nie umiesz zapisywać dialogów! Minus sześćset sześćdziesiąt sześć do mojego poparcia. Mam na tym punkcie bzika, jedna źle postawiona kropka w zapisie dialogu i mnie szlag trafia na miejscu. A tu ewidentnie jest pomieszane prawie wszystko. Odsyłam -> http://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi Serio, ogarnij, lepiej zapisany dialog po prostu lepiej wygląda i przyciąga więcej osób.
    ...w tym momencie powinnam się też czepić, że nie zaczyna się zdania od "a więc" ale sama nienawidzę tej zasady. xD
    "Wygarnąłem byłemu szefowi to co o nim od dawna myślałem, nie szczędząc przy tym niecenzuralnych wyrażeń, po czym wyszedłem z jego gabinetu." Buu, ta rozmowa mogła być fajna, szkoda, że jej nie zapisałeś. :<
    Dobsz... To teraz podsumuję. Fabuła... chwilowo jest znikoma. Proste zagranie z szefem który wywala starego pracownika na rzecz swojej rodziny brzmi prawdziwie i jakimś cudem nie sztampowo. Opisów mało lub mniej, zależnie jak liczyć, przez to rozdział krótki, ale w sumie przyjemnie się czytało (pomijając wypływające gałki oczne). Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach rozbudujesz nieco świat przedstawiony, bo jestem straszną fanką bogatego światotworzenia. ^^
    Czyli źle nie było, ale mogłoby być o wiele lepiej.
    Pozdrawiam i weny życzę.~
    Ymel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz moja linia obrony:
      Po pierwsze - nie można oceniać całego opowiadania wyłącznie na podstawie jednego rozdziału. Gdybym stosował tą praktykę, to moja "Lista Uznania" byłaby trzy razy krótsza. Zwykle pierwszy rozdział/część/fragment to jedynie wstęp do dalszej treści. Przeczytaj następne rozdziały, to zobaczysz jak "rozbudowałem świat przedstawiony". A jeżeli jesteś "fanką bogatego światotworzenia^^", to zapraszam na opowiadanie "Smocza Kompania".

      Co do "a więc" - odnalazłem ten fragment i była to wypowiedź postaci, a nie narratora. Zdaję sobie sprawę, że nie zaczyna się zdania w ten sposób, dlatego unikam tego w wypowiedziach narratora. Poza tym bohater jest przeciętnym zjadaczem chleba, a nie jakimś profesorem. Trudno oczekiwać, żeby jego wymowa była "krystalicznie perfekt", staram się być realistyczny.

      Jeśli chodzi o interpunkcję to przyznam się, że miewam kłopoty z przecinkami, ale chyba nie jest AŻ tak źle? ...:(
      Co do szablonu to nie wiem - przeczytałem kiedyś, na próbę dłuższy fragment tekstu (czy mi oczy nie odjadą) i nic mnie nie rozbolało. Może mam po prostu lepszy wzrok albo co. W każdym bądź razie rozjaśniłem nieco tekst, może teraz już będzie dobrze? :)

      Mam nadzieję, że przeczytasz resztę i wypowiesz się czy sama historia była interesująca.
      Pozdrawiam ShadowDragon

      Usuń
    2. Odniesienie do odniesienia... hu, hu, hu... |D
      Uno - oceniłam rozdział i wyraziłam swoje nadzieje, nie całe opowiadanie. x3
      Dos - znów po prostu wyraziłam swoje myśli. xD
      Tres - nigdy, NIGDY nie czepiam się o przecinki bo sama mam je w nosie. Znaczy ogólnie je ogarniam, staram się stosować, ale jak jakiś mi umknie to większej rozkminy nie ma. Chodzi o zapis dialogu i o KROPKI. Nienawidzę kropek w nieodpowiednim miejscu, a tak bardzo mało osób wie, jak to poprawnie zapisać. ;-;
      Cuatro - szablon się czepiam, bo nie lubię tej kolorystyki. Szczególnie na komputerach, dlatego zazwyczaj czytam na telefonie, ale nie, gdy chcę stworzyć porządny komentarz... I rozjaśnianie tekstu jest najgorsze, im jaśniejszy tekst w stosunku do tła tym bardziej wszystko "pływa". xD
      Cinco - jasne, że przeczytam. Ale tym razem zdecydowanie na telefonie, więc komentarze będą krótsze. xD

      Również pozdrawiam~

      Usuń
  4. Hej!
    Zajrzałem tu dzięki Adzie i trafiłem na to opowiadanko. Przyznać muszę, że nawet mnie zaciekawiło i z chęcią przejdę dalej. Czyta się sprawnie i z przyjemnością... no może poza pierwszym akapitem. Pisząc go chyba zaciął Ci się klawisz "." :) W kilku miejscach - według mnie - ewidentnie powinien być koniec zdania, a pojawiał się przecinek. Dialogi również zapisujesz źle, ale to pierdoły.
    Do poczytania!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja lubię takie chamskie niedopowiedzenia, które mają utrzymać czytelnika w niepewności :D Ja nie wiem co Ci ludzie mają do tych dialogów, jak dla mnie wyglądają normalnie, sam takich używam...No, chyba, że też źle robię :D Wielce mi interpunkcja, osobiście przykładam w cholerę mało wagi do formy (no chyba, że są potworności w stylu "jótro" czy inne rażące w oczy błędy)...Treść i jeszcze raz treść, a co do tej u Ciebie nie miałem nigdy zastrzeżeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. THANK YOU VERY MUCH!!!!!
      Nigdy nie rozumiem czemu ludzie czepiają się moich dialogów? Przecinki to jeszcze rozumiem, bo miewam z nimi problemy. A swoją drogą to forma jest u ciebie niezła.

      Usuń